sobota, 5 grudnia 2009

Far Cry 2 - recenzja

Trailery zapowiadające niesamowity gameplay, grafika mogąca konkurować z Crysisem, wolność, otwarty świat i piękna Afryka - tym wszystkim miał być Far Cry 2. Miał być...

Pierwszy Far Cry to jedna z moich ulubionych gier. Wrażenia jakie robiła swoją grafiką w 2004r. nie udało się przebić potem już chyba żadnej innej produkcji. Do tego dodajmy świetne, lepsze niż w większości dzisiejszych gier AI przeciwników, wielkie mapy pozwalające na stosowanie różnych taktyk i doskonałą muzykę, a wyjdzie jeden z najlepszych FPS-ów ever. Niestety Crytek utracił prawa do tytułu Far Cry i musiał kontynuować swój model rozgrywki pod marką Crysis, tworząc grę niepobitą do dzisiaj pod względem graficznym, ale zaskakująco przeciętną pod względem miodności. FC2 tak naprawdę nie ma więc nic wspólnego z poprzednikiem, ot wykorzystano znany tytuł, co pozwoliło podbić nieco pozycję nadchodzącej gry w hierarchii branżowych newsów.

Ze wstydem się przyznam, że napaliłem się na tę grę jak parobek na owieczkę i w dniu premiery leciałem do Empika, fundując sobie nawet gustownego metal boxa. Wierzyłem..., chciałem wierzyć w te recenzje przed oficjalną premierą wychwalające FC2 pod niebiosa i mówiące o wolności i interakcji z "przyjaciółmi" przebijającej nawet erpegi. Po 3h godzinach gry pieprznąłem ją w kąt. Czemu? Bo ta gra jest durna. Owszem jest ładnie, owszem czuć klimat, ba - nawet śmigało to żwawo na moim ówczesnym gf8800GT, ale cała reszta leżała i kwiczała.

Myślicie, że świat jest otwarty? A dupa, niemal wszędzie są niemożliwe do przebycia góry, przez co trzeba poruszać się po wyznaczonych przez twórców drogach. No można zejść czasem 10-15 metrów w krzaczory. Do tego na każdym skrzyżowaniu tych dróg postawiono posterunek wypełniony 5-6 żołnierzami. Niby git, jest co robić w trasie. Tylko czemu do cholery obsada tych posterunków respawnuje się po odejściu na odległość 100 metrów?? No jak to wkurza niesamowicie. Autorzy, jakby robiąc nam jeszcze na złość, wszystkie cele misji rozstawili tak, by jak największą liczbę tych posterunków zaliczyć i to 2 razy, bo przecież trzeba z misji wrócić :D Żeby w odstępach między posterunkami nie było za nudno, to jeszcze spawnują się nam wrogie jeepy za każdym pagórkiem, skierowane na pełnym gazie prosto na nas. Przeciwnika też nie zabijesz ot tak, 3 strzałami w klatę. Gdzie tam, jak się heada przypadkiem nie trafi, to trzeba nawet kilkunastu strzałów ze stacjonarnego karabinu, o jakimś m4 nie wspominając. Do tego potrafili mnie trafić z 200 metrów z UZI, gdzie ja z G3 miałem problemy. Jesus, czy w Ubisofcie pracują jacyś sadyści?




Osobny akapit należy się wspomnianym przyjaciołom. To miał być wielki feature Far Cry'a 2 - najemnicy tacy jak my, którzy uratują nam życie w trudnych chwilach i zawsze zaoferują alternatywny sposób wykonywania misji. Gracz miał się z nimi zżyć i cierpieć w momencie ich śmierci. Bla bla bla. W praktyce wygląda to tak, że jak giniemy, nagle znikąd zjawia się kumpel i odciąga nas parę metrów dalej, dając pistolet do łapy. Ich propozycje na alternatywne sposoby wykonania misji szybko okazują się totalnym bezsensem - nie dość, że trzeba jeździć dalej (więcej posterunków), to jeszcze ciągle należy ich wyciągać z jakiś tarapatów. Sztucznie wydłuża to rozgrywkę, nie dając żadnej satysfakcji. Pewnie nie byłoby takie złe, gdyby nie ta cholerna konieczność przejeżdżania kilometrów po ładnie zrobionej dziczy pełnej respawnujących się wrogów. Tu każdy chce cie zabić, cywile nie istnieją. Jazda na misję może trwać wielokrotnie dłużej niż sama misja. Naprawdę sztuką było uczynić z potencjalnie największej zalety gry (otwarty świat) jej największą wadę. Do tego fabuła jest tak rozmydlona i najeżona absurdami (konieczność jawnej współpracy z dwoma antagonistycznymi organizacjami naraz, których siedziby są oddalone o... 30 metrów), że pozostało mi tylko zapłakać nad straconymi pieniędzmi i wyciągnąć płytkę z napędu.

Minął rok, piękny metal box cały czas zerkał na mnie z półki z grami. Dać jej jeszcze szansę? Zainstalowałem, zacząłem nową grę. Świadomy jej słabości olałem wszystko - żadnych rozmów z przyjaciółmi, żadnych misji od nich. Zamiast żmudnej jazdy autem korzystałem za każdym razem z autobusów, będących swoistym teleportem do dowolnego rogu mapy (cele misji zazwyczaj były nieopodal) - dzięki temu respawnujące się posterunki już tak nie doskwierały. Skupiłem się na samych misjach głównego wątku, o pobocznych przypominając sobie jedynie, gdy chciałem odblokować konkretną broń w sklepie.





Tak sobie grałem i grałem, następnego dnia miałem chęć ciągnąć to dalej, kolejnego o dziwo także. Kurde, wiecie co? Ta gra jest nawet fajna. Krajobrazy są przepiękne (szczególnie na drugiej mapie), korzystając z pistoletu z tłumikiem, karabinu na strzałki i kamuflażu można całkiem sensownie pobawić się w cichego zabójcę. Jak skradanie się nudziło, to do łapy brałem miotacz ognia, paliłem towarzystwo i przy okazji całą okolicę (rozprzestrzenianie się ognia jest bardzo dobrze zrobione). Naprawdę sporo frajdy to dawało. Bronie są fantastycznie zrobione, lepiej nawet niż w Call of Duty 4. Nie dość, że jest ich masa (można się bawić nawet moździerzem), to znakomicie czuje się różnicę między nimi i co najważniejsze - strzelanie sprawia dużą przyjemność. Choć w dalszym ciągu idiotyczna odporność wrogów wkurzała, to na normalnym poziomie trudności jest do zaakceptowania (za 1. razem odpaliłem grę tradycyjnie na hardzie).

Gra jest długa, ale wciąga na tyle, że nie mogłem się oderwać. Nie uprawiałem żadnej eksploracji świata, nie szukałem diamentów (znajdźki pełniące funkcję waluty), po prostu przechodziłem misję za misją, od czasu do czasu zaglądając do sklepu po nową zabawkę. Fabuła niestety nie poprawiła kiepskiego pierwszego wrażenia, choć trzeba przyznać, że w samej końcówce akcja robi ciekawy zwrot i ujawniają się naprawdę dalekie od miałkości ambicje autorów. Niestety, to tylko kolejna rzecz, w której czuć wielki i przykładnie spierniczony potencjał. Właśnie to chyba wkurza w Far Cry'u 2 najbardziej - z łatwością można sobie wyobrazić, jak świetna mogłaby to być gra, gdyby tylko kilka rzeczy rozwiązano inaczej. Momentami można mieć wrażenie, że ktoś w Ubisofcie dokonywał świadomego sabotażu, realizując dobre pomysły w sposób tak głupi, że aż człowiekowi się żal tej gry robi.

Naprawdę nie wiem jak FC2 ocenić. Totalne zniesmaczenie na początku, w dużej mierze spowodowane rozbuchanymi oczekiwaniami, rok przerwy i całkiem przyjemnie spędzone chwile do samych napisów końcowych. To oryginalny, piękny FPS, którego ktoś specjalnie okaleczył rozwiązaniami tak irytującymi, że trzeba omijać połowę atrakcji tej gry, by w ogóle móc czerpać z niej radochę. Ukończyłem, wyciągnąłem z niej sporo funu, ale bez zawahania wymieniłem chwilę później na kompletną edycję Civilization 4 na Gametrade. Może następna część zagości na półce z grami na stałe, obok pierwszego Far Cry'a?

Moja ocena:
6,5/10
Tagi: Far Cry 2, FC2, Crytek, Crysis, Posterunki, Respawn, Ubisoft, Far cry buddies, ogień w Far Cry 2

2 komentarze:

  1. Hmm, ciekawa rzecz... Bo ja z FC2 miałem dokładnie takie przejścia jak Ty za pierwszym razem, tyle że w przeciwieństwie do Ciebie nie kupiłem wersji na PC, tylko na Xboxa. W związku z tym po paru równie irytujących godzinach poszedłem z grą z powrotem do sklepu i wymieniłem na inną. I tak się skończyła przygoda... Jak widzę, może przedwcześnie, no ale cóż, nie moja wina :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach Negrin, sorry za brak odpowiedzi, gmailowe powiadomienie widać zawiodło.

    Nie Twoja wina, pewnie zrobiło podobnie 90% graczy :) Czuję jakiś żal względem tej gry, jak przy kalekim zwierzaku :D Takie to fajne mogło być... Ale jak już się wie jak grać, to naprawdę jest spox. Teraz pewnie parę groszy kosztuje, więc możesz spróbować :) A przewaga wersji PC jest taka, że możesz save'ować w każdym momencie, bez uciekania do tych bzdurnych chatek, Pewnie system save'ów niszczy tę grę na konsolach jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń