wtorek, 31 maja 2011

Raptr - mały kolega gracza

Nie wiem jak Wy, ale ja lubię śledzić własne "wyczyny" jako gracza. Lubię wiedzieć ile czasu spędziłem z daną grą, kiedy to było, jak to wygląda w odniesieniu do innych tytułów etc. etc. Im więcej statystyk tym lepiej. Żeby była jasność - nie chodzi mi o osiągnięcia typu "Zabij 100 gołębi" w GTA IV, a o zwykłą ciekawość nad czym roztrwoniłem najwięcej swojego wolnego czasu :)

Generalnie do takich danych nieźle nadaje się Steam - mamy i łączny czas gry w dany tytuł i datę jego ostatniego uruchomienia, a często nawet zestaw osiągnięć. Problem w tym, że Steam śledzi wyłącznie gry steamowe, a przecież są jeszcze wersje "pudełkowe", z EA Store, Direct2Drive itd. Steam nie pokaże mi czasu spędzonego nad kupionym poza tą platformą dystrybucji Wiedźminem 2, Assassin's Creed 2 czy FIFĄ11. I tutaj pojawia się Raptr...


Czym jest Raptr? W dużym skrócie to aplikacja podobna do klienta Steama z wyciętą częścią sklepową i obsługą wszystkich tytułów zainstalowanych na komputerze lub zintegrowanych na naszych kontach Steam/XboxLive/PSN/XFire. Może śledzić także gry przeglądarkowe i te uruchamiane na urządzeniach mobilnych (Android/Iphone). Ma wbudowany komunikator działający w tle podczas grania, a zrobiona na modłę facebooka strona WWW kusi statystkami, tablicą na wpisy, możliwością dodania recenzji, lajkami itp. Raj dla społeczności graczy, choć z racji stosunkowo niewielkiej popularności serwisu w Polsce w moim przypadku jeszcze dość martwy. Potencjał na pewno jest spory, a sam serwis dąży mocno do rozwoju (całkowita zmiana layoutu strony www w ostatnich dniach).


Co mi się podoba w Raptr?:

- możliwość śledzenia wszystkich zainstalowanych gier, a nawet więcej,
- olbrzymi potencjał społecznościowy,
- integracja z innymi platformami (w moim przypadku Steam),
- fajne statystyki (tytuły, nad którymi spędziliśmy najwięcej czasu w tym tygodniu/miesiącu/ever, łączny czas spędzony nad daną grą wszystkich userów Raptr etc.),
- lekki, niemulący klient chowający się w tray'u,
- super widgety do wykorzystania na własnych stronkach (niestety u mnie się nie mieszczą :(), czy forumowych stopkach np.:

Co mi się nie podoba w Raptr?:

- zaciąganie zarówno listy moich gier na Steam, jak i czasu, który spędziłem wcześniej przed tytułami na tej platformie jest dalekie od perfekcji - kilku tytułów nie ma w ogóle na liście moim gier na Raptr, część wygląda na nigdy nie grane, choć je ukończyłem...,
- wsparcie dla nowych tytułów nie zawsze ma miejsce razem z premierą (np. Wiedźmin 2 pojawił się dzień po niej) - może się zdarzyć, że gra nie zostanie rozpoznana od razu, statystki więc się nie zapiszą,
- widgety mają najwyraźniej opóźnienie względem statystyk na koncie (Wiedźmin 2 u mnie na stronie - czas gry 30h, w kliencie 25h, a widget pokazuje aktualnie raptem 20h),
- mimo wszystko przydałyby się bardziej rozbudowane statystyki.

Na koniec zapraszam do odwiedzin mojego konta na Raptr.

Login (tradycyjnie): bleszczynski


Czytaj dalej...

wtorek, 24 maja 2011

I love STEAM

Przez kilka lat byłem przeciwnikiem dystrybucji elektronicznej, a Steama w szczególności. Bo droga, bo nie ma pudełka na półce, bo trzeba zaciągać grube gigabajty, a łącze rzędu 512Kb/s wydawało się luksusem, bo nie można odsprzedać, bo trzeba mieć kartę kredytową, bo klient Steama muli kompa (wszyscy tak pisali) i chyba także, bo trudniej piratom napisać cracka.

Pierwszy raz zostałem zmuszony do oswojenia się ze Steamem przy okazji premiery Call of Duty: Modern Warfare 2. Nie było wyjścia - gra go wymagała. Skoro już musiałem się gapić na to ustrojstwo w tray'u, to zacząłem mu się przeglądać bliżej. Trafiłem akurat na jakieś mega przeceny: Chronicles of Riddick: Assault on Dark Athena za niecałe 10 euro (choć w sklepach stała jeszcze gorąca po stówie), Secret of Monkey Island: Special Edition za 2 euro (no żal za takie grosze nie wziąć, tym bardziej, że nigdy wcześniej w tą kultową przygodówkę grać mi nie było dane), Zeno Clash za 4 euro (w sklepach 50zł). Hmm, kartę kredytową już miałem, więc...

Tak się zaczęło. Klient Steama okazał się całkiem funkcjonalny urządzonkiem - kompa wcale nie mulił, liczył mi czas gry, mogłem podpatrzeć w co grają znajomi, zagadać do nich, gdzieniegdzie wrzucić sejwa do chmury, czy ostatnio także screenshoty. Do tego ma jedna zajebistą funkcjonalność - nie trzeba przeinstalowywać gier. Siedzą sobie w jego katalogu i nawet przejście z XP na Windowsa 7 spowodowało jedynie, że musiałem sobie nowe skróty na pulpicie porobić, bo cała reszta chodziła bez najmniejszego problemu. Polubiliśmy się.

Polubiliśmy się na tyle, że teraz nawet kupując wersję pudełkową gry cieszę się, jeśli jest zintegrowana ze Steamem (vide Civilization V czy Football Managery). Wypatruję każdej promocji na Steamie, a tych jest masa. Za cenę rzędu 5-7 euro udało mi się wyrwać (w tym samym czasie wersje retailowe stały znacznie drożej) takie gry jak: Torchlight, Company of Heroes Gold, Saint's Row 2, Stalker: Call of Pripyat, Left 4 Dead 2, Just Cause 2, Amnesia, Crysis+Crysis: Warhead, Darksiders, Alpha Protol i wiele, wiele innych.

Obecnie na moja biblioteka gier na Steamie obejmuje już ponad 100 pozycji, większość z braku czasu nawet nie ruszana, inne, głównie klasyki, kupione z sentymentu i jako zadośćuczynienie za piracenie w czasie ich premiery. Jak ktoś jest zainteresowany moją kolekcją, zapraszam (można dodawać do znajomych :P):

Login: bleszczynski



Czy korzystam z innych stron? Owszem, zdarzało mi się robić zakupy na Direct2Drive, GamersGate i przede wszystkim EA Store, ale tylko wtedy, gdy oferta jest naprawdę znakomita. Tak jak ostatnio, gdy w moje łapska trafił Test Drive Unlimited 2 za 10 dolców na D2D, czy Metro 2033 (ale tylko dlatego, że wymaga Steama :)) na GamersGate za 5E. To jednak Steam dla mnie dzieli i rządzi, lubię mieć wszystko w jednym miejscu.

Tak naprawdę wkurzyłem się na produkt Valve tylko raz - kupiłem na nim Grand Theft Auto: Episodes from Liberty City dosłownie w chwili premiery za prawie 30E, a 15 minut po zakupie cena została obniżona do 20. Interwencje za takie karanie pierwszych klientów oraz preorderowiczów oczywiście na nic się zdała. Trudno, widać nie wolno się spieszyć. Przepłacony preorder Wiedźmina 2 dał mi kolejną, mam nadzieję, że ostatnią nauczkę w tym względzie.

"A co będzie jak Steam/Valve padnie?" - pytają się przeciwnicy usługi. A co ma być? Gry pewnie udostępnią do ściągnięcia ten ostatni raz. Zresztą prędzej chyba padnie eBay, bo Steam ma przed sobą bardzo różową przyszłość i sprzedaż rośnie z każdym rokiem o kilkaset procent. O tym, ile Valve ma z niego kasy najlepiej świadczy fakt, że nawet sobie nie zawraca głowy wydaniem Half-Life'a 3 ;)


Czytaj dalej...

piątek, 20 maja 2011

Wiedźmin 2 - czyżby 50-tka wszechczasów na Metacritic?

CD Projekt RED dał dupy nie wysyłając gry do przedpremierowych testów największym serwisom internetowym, przez co nowe oceny na metacritic.com spływają powoli i ociężale. Ale... dobrze jest! 13 recenzji i średnia 92/100!



Już teraz widać, że gra się bardzo spodobała na Zachodzie i jeśli tylko najbardziej opiniotwórcze serwisy nie będą się mściły za brak szacunku okazany przez wydawcę (taki IGN tłumaczy się z braku recenzji na dzień premiery, ze zdziwieniem opisując politykę Polaków z CD Projekt), to możemy się spodziewać, że ocena nie powinna spaść poniżej 88-89/100. Padające w reckach górnolotne opinie o najlepszym RPG roku/dekady/wszechczasów dobrze wróżą na przyszłość. Mam nadzieję, że sprzeda się przynajmniej 2 mln kopii Wieśka na PC, potem drugie tyle jak wyjdzie na konsole i Bioware zacznie robić pod siebie (taa...) ;)

W przyszłym tygodniu ma wyjść patch - łatanie takich rzeczy, jak brakującej opcji invertu myszki uważam za śmieszne, bo powinno to być od razu w grze, podobnie jak sensowne wsparcie dla formatów ekranu innych niż 16:9. No ale niech łatają jak najszybciej, bo wszelkie obniżki ocen w recenzjach wynikają właśnie z niedomagań technicznych gry, a nie jej jakości gameplay'owej.

BTW. lekkim szokiem dla mnie jest to, że na Steamie lepiej od Wiedźmina sprzedaje się jakaś Terraria...


Czytaj dalej...

czwartek, 19 maja 2011

Wiedźmin 2 - wrażenia po prologu

Nie kumam. Nie kumam jak można karać ludzi za to, że zrobili preordery. Zamówiłem Wiedźmina 2 na empik.com z miesiąc temu, po bardzo, wydawałoby się, okazyjnej cenie 99zł. Nieźle się można wkurzyć po odbiorze gry, gdy widzi się ją w każdym Tesco, Carrefourze, czy Vobisie za 79zł, a nawet sam Empik sprzedaje ją taniej w dniu premiery. Grr... Zniechęcili mnie do preorderów na dobre.

No dobra :) Teraz o samej grze. Pominę drobne problemy z DLC, rejestracją gry i ustawieniem inverta myszki, bez którego grać po prostu nie potrafię - innych nie natrafiłem. Specyfikację mojego kompa można znaleźć gdzieś po lewej stronie. Jak Wiedźmak na tym chodzi? Ustawienia ultra z wyłączonym uberpróbkowaniem i vsync'iem - w pomieszczeniach 40-60 klatek, podczas walk z dużą liczbą uczestników na otwartych przestrzeniach (a jest tego w prologu, oj jest) spada do minimum 23, normalnie oscyluje koło 30. Warto dodać, że te 23 klatki w dalszym ciągu są jak najbardziej grywalne.

Wiedźmin 2 nie należy więc z pewnością do mało wymagających gier (różnica względem Crysisa 2 jest olbrzymia), ale w zamian oferuje taką grafikę, że ho, ho... No pięknie jest - cudowne tła, wiele szczegółowych tekstur, pięknie oślepiające słonko. Cudo, najładniejszy RPG w historii, przewyższający takiego Dragon Age o kilka klas. Muzyka też jest świetna, choć kawałek przygrywający w prologu podczas walk IMO lekko denerwujący.


Miałem lekkie obawy co do systemu walki, ale jest dobrze. Owszem, liczy się zręczność, ale dość wyśrubowany nawet na normalu poziom trudności wymusza stosowanie taktyki i siepanie na oślep kończy się szybkim zgonem. Walka sprawia sporo frajdy, w przeciwieństwie do poprzednika każdy znak wydaje się przydatny, a animacje wojaków są przednie. Irytuje tylko konieczność wejścia w tryb medytacji, żeby eliksir wypić (nie pamiętam już jak było w jedynce).

Ślicznie, nie?
 A jak fabuła? Zapowiada się dobrze, bardzo dobrze nawet, szkoda tylko, że prolog mało otwarty jest i poza siekaniem, oglądaniem długich nieinteraktywnych scenek oraz słuchaniem bardzo fajnych dialogów, na które nie miałem na razie większego wpływu nie było tu wiele więcej do roboty. Ale wiadomo, potem będzie pod tym względem lepiej:)

Na razie gra się super i tylko czasu mało. Nawet się cieszę, że gra (według recenzji) wystarcza na max 30h, bo przynajmniej nie będę jej przechodził 3 miesiące jak świetnego Fallouta: New Vegas (70h na liczniku).


Czytaj dalej...

Crysis 2 jest git

W notce spłodzonej po bodaj 4h grania w Crysisa 2 trochę sobie poużywałem. Nie da się ukryć, że wejście na rynek konsolowy wymusiło zmianę polityki na CryTeku. W sferze najbardziej do tej pory wyróżniającej ich produkcje - grafice - zmuszony był do pójścia na kompromisy, które na pecetach dość mocno rzucają się w oczy i powodują początkowe rozczarowanie. Ale wraz z kolejnymi godzinami grania coraz bardziej docenia się korzyści z tym związane - gameplay jest oszlifowany niczym brylant i daje taką porcję typowo rozrywkowej radochy, jakiej nie pamiętam w FPS-ach od czasów pierwszego Modern Warfare.

Tak, ta gra jest miodna jak cholera, wciągająca, zróżnicowana i niejednokrotnie podnosi adrenalinę na podobny poziom, jak scena z atomówką we wspomnianym MW1. Można psioczyć na mniejszą swobodę i duże oskryptowanie, ale jeżeli tak miałoby wyglądać wykorzystanie skryptów we wszystkich innych FPS-ach, to ja jestem za. Tutaj skrypty nie są sztuką dla sztuki, jak choćby w MW2 . W Crysisie 2 są tym, czym być powinny - umiejętnie wykorzystanym środkiem do celu, którym jest ciągłe trzymanie gracza w napięciu, połączonym z wywoływaniem co jakiś czas szybszego bicia serducha widowiskową sceną lub zwrotem akcji. Na mnie to zadziałało, a banan na ustach i uczucie napięcia przypominające pierwszy seans Szklanej Pułapki w dzieciństwie nie opuszczały mnie przez większą część gry.


Co jeszcze mnie ujęło? Be a weapon - hasło reklamowe gry znakomicie obrazuje to, co czułem w wielu sytuacjach. Nanosuit ze swoimi możliwościami bardzo fajnie obłożonymi na klawiaturze sprawiał, że miałem ochotę rozpierdalać przeciwników na tysiąc różnych sposobów. To w połączeniu ze świetnym feelingiem podczas strzelania, zróżnicowanym arsenałem (wreszcie mamy grę, gdzie pistolety się liczą!) i wysokim poziomem  trudności (grałem na weteranie) karze mi uznać nowego Crysisa za najbardziej miodnego w singlu FPS-a od niepamiętnych już czasów. Kurde, ostatnio tak fajnie mi się strzelało chyba w Rainbow Six: Vegas...

Żeby nie być gołosłownym i nie piać samych peanów - tekstury ssą:


Tak, to typowa tekstura ściany w tej grze (klik = powiększenie - detale na max). Co Wam to przypomina? Dla mnie to powrót do jakiegoś 2003 roku.

Wad jest sporo. Obok wymienionych już przeze w notce z cyklu Aktualnie grane - grafiki, fizyki, dźwięków kombinezonu, warto pochylić się na chwilę na dwóch ostatnich:

- spawnujący się wrogowie - problem napotkałem w zaledwie dwóch miejscach, niepotrzebnie więc podnosiłem alarm, to nie Call of Duty, peace.
- ograniczenie swobody - no tu jest problem większy. W grze występuje zaledwie kilka lokacji, które dają graczowi faktyczną, nieliniową swobodę (mi się szczególnie podobała miejscówka na Wyspie Roosevelta).


"Wertykalność" gry, czyli przeniesienie swobody z poziomu na pion, o którym piano przed premierą, można skomentować jako propagandowy bullshit - owszem zazwyczaj da się wleźć na jakiś niski dach, czy rusztowanie, ale to nie jest tak, że stojąc przy kamienicy ma się jej zadaszenie do dyspozycji. Ogólnie głowy nie trzeba ani szczególnie do góry zadzierać, ani za bardzo spuszczać. No chyba, że za mega feature uzna się fakt, że część gry biegamy po dachach - tylko co z tego, skoro przeciwnicy są na tym samym poziomie?

Do wad, a raczej lekkich niedomagań, zaliczyłbym też system usprawnień nanosuita. Niby można wybierać z kilka opcji, ale poza znacznie wydłużoną aktywnością trybu maskowania (dostępną dosyć późno), nie ma tam nic znacząco wpływającego na rozgrywkę, a część możliwości to zwykły bajer do wykorzystania raz na ruski rok. Być może wartość upgrade'ów zmienia się w trybie multiplayer, w singlu równie dobrze mogłoby ich nie być.


Co jeszcze można skrytykować? Niewyraźną końcówkę, bez pożądanego pierdolnięcia, ba, nawet bez jakiejś bardziej wymagającej walki. Minęły już co prawda czasy schematu, gdzie na koniec gry czeka na nas mega badass boss, ale nowy trend, że się idzie standardowym etapem, nagle jeb, filmik, koniec, średnio mi się podoba.

To wszystko jest jednak niczym wobec grywalności Crysisa 2, a ta jest świetna. Do tego gra wydaje się całkiem długa i na weteranie spokojnie wystarczy na jakieś 9-10h. Gracze chwalą też tryb multi - pograłem chwilę, zebrałem cięgi i wróciłem do CoDa i Bad Company 2 ;) Ale nawet po tak krótkim czasie czuć jego potencjał. Ogólnie widać tu wyraźne odwrócenie proporcji względem pierwszego Crysisa. O ile w jedynce grafika porażała, a miodność kulała, tak w C2 jest dokładnie odwrotnie. W efekcie nową grę CryTeka spokojnie dołączam do grona moich ulubionych FPS-ów.

Moja ocena:
8,5/10


Czytaj dalej...

poniedziałek, 9 maja 2011

FM2011 - Universitatea Craiova - początek sezonu 2012/2013

Przeprowadzając się z Lecha Poznań do Rumunii nie sądziłem, że będzie tak ciężko. Oceniając dokładnie skład Univ. Craiova (Krajowej?) zobaczyłem obraz nędzy i rozpaczy. Raptem 15 grajków w pierwszej drużynie, z czego większość na poziomie naszej drugiej ligi, żadnych sensownych młokosów, 800tys. euro na transfery i dość biedny budżet płacowy. Do tego reputacja drużyny taka, że nawet nie ma co marzyć o ściągnięciu kopaczy, którzy wyprowadziliby tę drużynę na salony europejskie. Nic to, będzie ciekawiej. W drużynie od 2 sezonów pogrywał nawet Sebastian Szałachowski, ale jego za przyszły silny punkt składu nawet nie śmiałem podejrzewać.

Zacząłem od przeczesywania rynku graczy z kończącymi się kontraktami i ściągnąłem kilku, wydawałoby się niezłych grajków:

- Fabrice Pancrate - po banicji z francuskiej Ligue 1 grał jakąś masakrę (dosłownie - średnie w okolicy 6,30) w kilku klubach rumuńskich. Miał wygryźć ze składu Szałachowskiego,
- Tibi Balan - lewoskrzydłowy po 30-tce, który swoją reprezentacyjną przeszłością robił nadzieję na przyzwoitą grę na boku,
- Constantin Budescu - napadzior o dobrym dryblingu oraz niezłych warunkach fizycznych, mający w zamierzeniu pełnić podobną rolę jak Lewandowski i Kadlec w Dortmundzie (bieg, drybling, podanie/strzał),
- Gabriel Perez Tariffa - bardzo dobrze prezentujący się na papierze napastnik, świetnie grający głową. Przewidziany do roli atakującego odgrywającego,
- Marcelo Canete - kolejny Argentyńczyk, teoretycznie wymiatający jak na ten poziom rozgrywający, którego statsy defensywne także budzą respekt (około 12-tek),
- Oleg Krosnopyrov - 32-letnie ukraiński defensywny pomocnik, miał walczyć o miejsce w składzie z gwiazdą drużyny - Jorge Britezem. Ich zadaniem miało być czyszczenie piłek przed linią obrony i wspomaganie Canete w konstruowaniu akcji,
- kilku bardzo perspektywicznych, ale młodziutkich graczy z Czarnego Lądu, wyszukanych przeze mnie jeszcze w czasach prowadzenia Lecha.


W przeciwieństwie do Lecha, którego ustawiałem w systemie z trójką pomocników i dwójką skrzydłowych, zastosowałem tutaj taktykę niemal żywcem przeniesioną z Dortmundu - prawie klasyczne 4-4-2 z dwoma wysuniętymi skrzydłowymi. Początek sezonu był całkiem niezły: 4 zwycięstwa, 2 remisy i 3 porażki - niczego więcej się nie spodziewałem biorąc pod uwagę poziom przebudowy drużyny. Na koniec tej serii wypaliła wyjazdowa wygrana w rewelacyjnym stylu z drugim wówczas w lidze Petrolulem:


Po tym meczu byłem przekonany, że nadszedł czas gonienia czołówki tabeli. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie i wszedłem w najczarniejszą serię ze wszystkich moich karier w Football Managerze. W ciągu 8 ligowych meczy Universitatea zdobyła całe 2 (tak, dwa) punkty!


Drużyna znalazła się raptem punkt nad strefą spadkową. To co wyczyniała obrona wołało o pomstę do nieba. Najbardziej doświadczony gracz obrony, 34-letni, wielokrotny reprezentant Rumunii Dorel Stoica miał średnią w okolicy 6,10 :( Nowe nabytki okazały się żałosnym wzmocnieniem - Pancrate powielał poziom gry z poprzednich lat, Tariffa to totalne nieporozumienie (1 asysta, średnia 6,20, ale ciągle w niego wierzę :P), a Canete po początkowych obiecujących występach szybko siadł na ławę, bo drużyna niemal nie konstruowała akcji. W miarę sprawdził się Balan, Krosnopyrov (zamiast walczyć o skład z Britezem, wskoczył w miejsce Canete) i Budescu (niezła gra, kilka bramek i asyst). Jedynym, do którego nie można było mieć większych pretensji do Piturca - niezły napastnik, któremu udało się wcisnąć 10 bramek w lidze.


Musiałem jakoś zareagować - zamiast dwóch środkowych pomocników ustawiłem dwóch typowo defensywnych, zacząłem grać skrzydłami i z kontrataku. Tragicznego Stoicę odesłałem do rezerw (by potem rozwiązać z nim kontrakt o wysokości 200tys. euro), a jego miejsce zajął młodziutki Nigeryjczyk Kingsley Taiwo - też grał źle, ale przynajmniej jest perspektywiczny i musi się ogrywać. Efekt nie przyszedł od razu, ale ta ośmiomeczowa seria zakończyła się ostatecznie dwoma zwycięstwami bez straty gola, co daje nadzieję na przyszłość. Czarna ligowa seria była oderwana od tego jak mi szło w Pucharze Rumunii, gdzie dobiłem już do półfinału i liczę, że to będzie moja furtka do Europy.

Po tym, co moi kopacze grali w lidze stwierdziłem, że w drużynie nie ma żadnych fundamentów, na których można opierać dalszą przebudowę. Trzeba wszystko zaorać i postawić na młodych, wspartych raptem kilkoma bardziej doświadczonymi graczami. Lada moment rozpocznie się zimowe okno transferowe, skład zasilą kolejni zdolni nastolatkowie, niestety większość spoza UE, a w lidze rumuńskiej przynajmniej 5 graczy pierwszego składu musi być wychowanych w Rumunii. Problem w tym, że rumuńskie talenty są drogie i nie mają ochoty przeprowadzać się do mojego klubu... Będzie ciekawie.

W międzyczasie wysłałem swoje podanie do reprezentacji Maroka. Dużo gorsze drużyny narodowe mi już odmawiały, więc sukcesem mojej kandydatury byłem zdziwiony. Na razie rozegrałem 1 mecz, bardzo milutki zresztą, z Madagaskarem :)


Czytaj dalej...

środa, 4 maja 2011

Crysis 2 - pierwsze wrażenia

Czy można kochać pierwszego Far Cry'a i nie przepadać za Crysisem? Można. Far Cry spowodował u mnie opad szczęki, wrażenie, jakiego nie udało się powtórzyć potem chyba żadnemu innemu FPS-owi. I nie chodzi wyłącznie o grafikę, która w 2004 kopała dupska wszystkiemu i wszystkim (łącznie z Half-Life 2), ale też (a może przede wszystkim) o swobodę, klimat, napięcie i ogólną miodność. Miał coś, czego brakowało właśnie Crysisowi - owszem, jego grafa powalała, swoboda przynajmniej w początkowych misjach była jeszcze większa niż w FC, ale do Koreańców już tak fajnie się nie strzelało, a te latające mątwowate popierdółki i fatalne misje w siedzibie obcych psuły bardzo dobre pierwsze wrażenie. Lepiej podszedł mi już Crysis: Warhead, które skończyłem z przyjemnością, ale szału nie było.

Na Crysisa 2 nie czekałem, nie podobał mi się ani zamysł przeniesienia akcji do Nowego Yorku, ani spodziewane uproszczenia na potrzeby konsol. Gameplay'e z gry pozostawiały mnie całkowicie obojętnym i pewnie sprawdziłbym tę grę dopiero po jej spadku do EA Classics, gdyby nie ostatnia świetna promocja na EA Store.


To co się pierwsze rzuca w oczy to świetna muzyka, brak opcji graficznych i momentami brzydka wręcz (tak - brzydka) grafika. Zacznę więc od tego co mi się nie podoba. Dla porządku - jestem po ponad 4h gry.

Co mi się na razie nie podoba?

1. Grafika

Właściwie cały czas ekran jest zalewany różnorakimi efektami świetlnymi. Filtry te wyglądają dość ładnie, choć często nierealistycznie. Mam wrażenie, że ich wysokie nasycenie miało na celu jeden efekt - zatuszowanie tekstur. A te są naprawdę paskudne. Kilkanaście dni wcześniej ukończyłem Prey, grę sprzed 5 lat i naprawdę niewiele widziałem tam takich koszmarków, jakie w C2 widać na każdym praktycznie obiekcie. Tu nawet ekrany komputerów mają tak tragiczną rozdzielczość, że stareńki Doom 3, o Prey'u nie wspominając, wydają się momentami grami kilka lat od nowego Crysisa młodszymi. Wyłączyć te świetlne filtry i okaże się, że Crysis wygląda niewiele lepiej niż Far Cry - gra sprzed 7 lat!  Ja rozumiem, że konsole, że tym razem nie miał to być zabójca dla sprzęty, ale do cholery - to jest Crysis! Z konsolami niech sobie robią co chcą, ale na PC tekstury powinny być jak żyleta, a obecne kwadraty co najwyżej można zostawić jako opcję dla starszych kompów.


2. Fizyka

No nie ma jej po prostu. Niech by sobie była, chociażby całkowicie oskryptowana, ale nie... Nawet w Vice City można skosić słup, a tu czołgiem go nie tkniemy. Jedyne przejawy interakcji to możliwość podniesienia miliona bzdurnych przedmiotów, którymi możemy sobie potem rzucić, żeby popatrzeć jak nierealistycznie upadają. Wow. No, jeszcze można samochody pokopać, czasem jakiś się nawet przy tym wywróci. Mega ficzer. Ponownie - pochodzenie zobowiązuje. Nikt nie będzie wymagał możliwości niszczenia budynków, ale żebym krzesła nie mógł rozwalić?

3. Dźwięki kombinezonu

Nie wiem co za sadysta wyciął możliwość uciszenia nonosuita, która przecież była w Crysis 1. Słuchanie po kilkanaście razy w ciągu minuty tych samych truizmów sprawia, że pod nosem wymyka się co chwila "Zamknij się!".

4. Ograniczenie swobody

Niby czasem jest jakaś alternatywna ścieżka (na razie głównie kanałami), niby często można zaflankować, ale ogólnie szału nie ma. Grze znacznie bliżej pod tym względem do Far Cry'a, w którym też część etapów była liniowa, z tym że tutaj czuć to dużo bardziej, a dostępny teren zazwyczaj jest znacznie mniejszy niż u protoplasty.


5. Spawnujący się wrogowie

No tego się po nowym Crysisie nie spodziewałem. Niestety w kilku fragmentach gry po wybiciu wszystkich wrogów wkrótce pojawiali się następni. Nie jest to tak po chamsku zrobione jak w CoDach, ale IMO to prostactwo.

Co mi się podoba?

Wbrew pozorom dużo rzeczy :)

1. Feeling podczas strzelania

To mnie zaskoczyło najbardziej, gdyż czynnik ten całkowicie leżał w pierwszym Crysisie. Tu strzela się bardzo fajnie, czuć, że się trafia, a bronie mają odpowiedni power. W dalszym ciągu najlepiej z gier CryTek wypada tu Far Cry (czy w jakiejś grze tak dobrze oddano kopa, jakiego daje Desert Eagle?), ale najważniejszy jest fakt, że miodu w strzelaninach w C2 jest na tyle dużo, że aż nie chce się czmychać w kamuflażu obok przeciwników. Do tego dochodzą ciche zabójstwa za pomocą noża - nieźle rozwiązane, choć mogli przygotować więcej wariantów ich animacji.

2. Nowy York wcale nie jest taki zły

Twórcy nieźle na razie wykorzystują otoczenie zniszczonego miasta. New York jest dość dobrze oddany, walki uliczne mogą się podobać. Oskryptowane akcje nie są bardzo nachalne i często wykorzystują otoczenie. Ogólnie przejście ze słonecznych plaż wyszło w miarę bezboleśnie.

3. Muzyka

Bardzo mi się podoba. Tytułowy motyw jest świetny i znakomicie buduje napięcie. Inne dźwięki także są na poziomie.

4. Poziom trudności

Gram na weteranie i jest dość trudno. O to chodzi. Dodatkowo dzięki checkpointom przypomina mi się Far Cry właśnie - tam też trzeba było nieraz ostro kombinować, żeby przejść dany fragment. Nie, nie będę tu narzekał na brak quicksave'ów. Dopóki gra wchodzi mi na ambicję, nie zniechęcając przy tym do następnych prób, dopóty checkpointy uważam za coś pozytywnego, pozwalającego na użycie mózgu w celu znalezienia innego rozwiązania.


5. I na koniec - chce się grać dalej

Mimo wad, których się nie spodziewałem (wiedziałem, że gra będzie brzydsza niż C1, ale nie spodziewałem się, że aż tak), jestem jednocześnie miło zaskoczony poziomem miodności tej produkcji. Potyczki z ludzkimi przeciwnikami przypominają mi gonitwy w dżungli w Far Cry'u, a wysoki poziom trudności podnosi adrenalinę. Mimo spotykanych co kilkanaście minut błędów AI, ogólnie przeciwnicy potrafią być cwani i wymagający. Niewiele gorzej jest, gdy po przeciwnej stronie barykady zaczynają przeważać obcy. W dalszym ciągu CryTek ma problemy z zaprojektowaniem fajnych alienów, ale i tak jest dużo lepiej niż w Crysis 1. Scenariusz nie wymiata, ważne jednak, że bez bólu zębów pcha do przodu, a o to chyba chodzi. Ogólnie jestem zadowolony, choć do zachwytu całe mile.

PS. Screeny użyczyłem z serwisu benchmark.pl - mam dziwne problemy ze zrobieniem zrzutów z tej gry, bez Frapsa się chyba nie obejdzie.


Czytaj dalej...