poniedziałek, 9 maja 2011

FM2011 - Universitatea Craiova - początek sezonu 2012/2013

Przeprowadzając się z Lecha Poznań do Rumunii nie sądziłem, że będzie tak ciężko. Oceniając dokładnie skład Univ. Craiova (Krajowej?) zobaczyłem obraz nędzy i rozpaczy. Raptem 15 grajków w pierwszej drużynie, z czego większość na poziomie naszej drugiej ligi, żadnych sensownych młokosów, 800tys. euro na transfery i dość biedny budżet płacowy. Do tego reputacja drużyny taka, że nawet nie ma co marzyć o ściągnięciu kopaczy, którzy wyprowadziliby tę drużynę na salony europejskie. Nic to, będzie ciekawiej. W drużynie od 2 sezonów pogrywał nawet Sebastian Szałachowski, ale jego za przyszły silny punkt składu nawet nie śmiałem podejrzewać.

Zacząłem od przeczesywania rynku graczy z kończącymi się kontraktami i ściągnąłem kilku, wydawałoby się niezłych grajków:

- Fabrice Pancrate - po banicji z francuskiej Ligue 1 grał jakąś masakrę (dosłownie - średnie w okolicy 6,30) w kilku klubach rumuńskich. Miał wygryźć ze składu Szałachowskiego,
- Tibi Balan - lewoskrzydłowy po 30-tce, który swoją reprezentacyjną przeszłością robił nadzieję na przyzwoitą grę na boku,
- Constantin Budescu - napadzior o dobrym dryblingu oraz niezłych warunkach fizycznych, mający w zamierzeniu pełnić podobną rolę jak Lewandowski i Kadlec w Dortmundzie (bieg, drybling, podanie/strzał),
- Gabriel Perez Tariffa - bardzo dobrze prezentujący się na papierze napastnik, świetnie grający głową. Przewidziany do roli atakującego odgrywającego,
- Marcelo Canete - kolejny Argentyńczyk, teoretycznie wymiatający jak na ten poziom rozgrywający, którego statsy defensywne także budzą respekt (około 12-tek),
- Oleg Krosnopyrov - 32-letnie ukraiński defensywny pomocnik, miał walczyć o miejsce w składzie z gwiazdą drużyny - Jorge Britezem. Ich zadaniem miało być czyszczenie piłek przed linią obrony i wspomaganie Canete w konstruowaniu akcji,
- kilku bardzo perspektywicznych, ale młodziutkich graczy z Czarnego Lądu, wyszukanych przeze mnie jeszcze w czasach prowadzenia Lecha.


W przeciwieństwie do Lecha, którego ustawiałem w systemie z trójką pomocników i dwójką skrzydłowych, zastosowałem tutaj taktykę niemal żywcem przeniesioną z Dortmundu - prawie klasyczne 4-4-2 z dwoma wysuniętymi skrzydłowymi. Początek sezonu był całkiem niezły: 4 zwycięstwa, 2 remisy i 3 porażki - niczego więcej się nie spodziewałem biorąc pod uwagę poziom przebudowy drużyny. Na koniec tej serii wypaliła wyjazdowa wygrana w rewelacyjnym stylu z drugim wówczas w lidze Petrolulem:


Po tym meczu byłem przekonany, że nadszedł czas gonienia czołówki tabeli. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie i wszedłem w najczarniejszą serię ze wszystkich moich karier w Football Managerze. W ciągu 8 ligowych meczy Universitatea zdobyła całe 2 (tak, dwa) punkty!


Drużyna znalazła się raptem punkt nad strefą spadkową. To co wyczyniała obrona wołało o pomstę do nieba. Najbardziej doświadczony gracz obrony, 34-letni, wielokrotny reprezentant Rumunii Dorel Stoica miał średnią w okolicy 6,10 :( Nowe nabytki okazały się żałosnym wzmocnieniem - Pancrate powielał poziom gry z poprzednich lat, Tariffa to totalne nieporozumienie (1 asysta, średnia 6,20, ale ciągle w niego wierzę :P), a Canete po początkowych obiecujących występach szybko siadł na ławę, bo drużyna niemal nie konstruowała akcji. W miarę sprawdził się Balan, Krosnopyrov (zamiast walczyć o skład z Britezem, wskoczył w miejsce Canete) i Budescu (niezła gra, kilka bramek i asyst). Jedynym, do którego nie można było mieć większych pretensji do Piturca - niezły napastnik, któremu udało się wcisnąć 10 bramek w lidze.


Musiałem jakoś zareagować - zamiast dwóch środkowych pomocników ustawiłem dwóch typowo defensywnych, zacząłem grać skrzydłami i z kontrataku. Tragicznego Stoicę odesłałem do rezerw (by potem rozwiązać z nim kontrakt o wysokości 200tys. euro), a jego miejsce zajął młodziutki Nigeryjczyk Kingsley Taiwo - też grał źle, ale przynajmniej jest perspektywiczny i musi się ogrywać. Efekt nie przyszedł od razu, ale ta ośmiomeczowa seria zakończyła się ostatecznie dwoma zwycięstwami bez straty gola, co daje nadzieję na przyszłość. Czarna ligowa seria była oderwana od tego jak mi szło w Pucharze Rumunii, gdzie dobiłem już do półfinału i liczę, że to będzie moja furtka do Europy.

Po tym, co moi kopacze grali w lidze stwierdziłem, że w drużynie nie ma żadnych fundamentów, na których można opierać dalszą przebudowę. Trzeba wszystko zaorać i postawić na młodych, wspartych raptem kilkoma bardziej doświadczonymi graczami. Lada moment rozpocznie się zimowe okno transferowe, skład zasilą kolejni zdolni nastolatkowie, niestety większość spoza UE, a w lidze rumuńskiej przynajmniej 5 graczy pierwszego składu musi być wychowanych w Rumunii. Problem w tym, że rumuńskie talenty są drogie i nie mają ochoty przeprowadzać się do mojego klubu... Będzie ciekawie.

W międzyczasie wysłałem swoje podanie do reprezentacji Maroka. Dużo gorsze drużyny narodowe mi już odmawiały, więc sukcesem mojej kandydatury byłem zdziwiony. Na razie rozegrałem 1 mecz, bardzo milutki zresztą, z Madagaskarem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz