czwartek, 21 kwietnia 2011
FM2011 - wspominka z pierwszych dwóch sezonów
Lech Poznań 2010/2011
Od początku starałem się w Lechu odwzorować rzeczywistą taktykę drużyny, czyli 4-2-3-1. Z racji dziwnie małych pieniędzy na transfery, drużynę wzmacniałem głównie nadchodzącymi, ale jeszcze klasowymi emerytami i graczami z Afryki. Największym osiągnięciem było ściągnięcie z wolnego transferu Ousmane Dabo, mającego za sobą masę meczów w Serie A i 3 występy w reprezentacji Francji. Nieźle sprawdziły się także transfery Gorana Sablicia (przeszłość głównie w Dynamie Kijów, dostawał u mnie powołania do reprezentacji Chorwacji) i anonimowego brazylijskiego obrońcy przed trzydziestką - Luisa Carlosa. W przerwie zimowej doszedł Abdou Traore z Lechii Gdańsk, ale szału nie zrobił. Ogólnie transfery w 1. sezonie wyglądały tak (klik = screen w pełnym rozmiarze):
W lidze szło mi nieźle i pewnie z taką zdobyczą punktową w rzeczywistości byłbym mistrzem, ale Legia była niestety bezkonkurencyjna.
Udało mi się awansować do Ligi Mistrzów, ale w konfrontacji z Realem, MU i Anderlechtem nie miałem wiele do powiedzenia i skończyło się na 2 punktach.
Ogólnie sezon niezły, choć bez rewelacji. Wymiatali głównie Rudnevs (17 bramek w lidze i 7 asyst) i Krivets (6 bramek, 18 asyst).
Lech Poznań 2011/2012
Na początku wielkie transfery - mega zdolni gracze z Ligue 1 (Makengo, Bulot i Brahimi), czołowi kopacze ze słabszych drużyn polskich (Bonin, Danch, Poźniak), plus masa zdolnego narybku z czarnego kontynentu. Odszedł jednak Peszko:
Niestety nie przełożyło się to na progres sportowy. Rudnevs przestał strzelać (raptem 6 bramek w lidze), Krivets podawać (10 asyst, ale też i 10 goli), żaden z graczy nie potrafił ich zastąpić. Efekt - znowu rozczarowujące drugie miejsce, ledwie 1 pkt za Legią:
W Lidze Europejskiej udało się wyjść z dość ciężkiej grupy (Sporting, Club Brugge, Partizan), ale tradycyjnie na wiosnę polski zespół odpadł - tym razem z Galatasaray.
I kiedy planowałem już kolejny sezon przyszła nagle oferta pracy z rumuńskiego średniaka Univ. Craiova. Nigdy w lidze rumuńskiej nie grałem, skład słaby, więc jest wyzwanie... W sumie czemu nie? Ofertę przyjąłem i sezon 2012/2013 rozpocząłem już w Rumunii.
Borussia Dortmund 2010/2011
W Borussii pierwszy sezon grałem podobną do Lecha taktyką (4-2-3-1), z tym że nieco bardziej zazwyczaj ofensywną (wysunięci boczni obrońcy). Trzeba przyznać, że od początku szło nieźle, choć liczba stwarzanych sytuacji nie zachwycała przez cały sezon. Transferów nie zrobiłem niemal żadnych, jedynie uzupełniłem skład Brugginkiem i Kangą Akale.
Sezon był niesamowicie zacięty i do ostatniej kolejki walczyłem (z sukcesem) o mistrzostwo z Bayerem Leverkusen. Pomogła nierówna lub fatalna forma pretendentów do tytułu: Bayernu (10. miejsce!), Wolfsburga, Schalke i Werderu. W Lidze Europejskiej doszedłem do ćwierćfinału, gdzie po wyrównanych bojach wyeliminowało mnie Atletico Madryt.
W drużynie nikt nie wyróżniał się szczególnie na plus, ani napastnicy (Barrios raptem 5 goli w lidze, Lewandowski lepiej - 12), ani reszta. Najwyższa średnia na koniec sezonu, to bodaj 7,21 (Bender).
Borussia Dortmund 2010/2011
Rozczarowany jakością gry w poprzednim sezonie zmieniłem taktykę na 4-4-2 z dwoma ofensywnymi skrzydłowymi. Odszedł zbędny przy takim ustawieniu Kagawa, a także Zidan i Da Silva. Przyszło za to kilku niezły grajków - m.in. Kakuta (w miejsce zawodzącego Grosskreutza), Matuidi (zawodzi), Maicon (środkowy obrońca z Porto), Yaya Sanogo i Hugo Almeida.
Objawieniem okazał się Almeida, który mimo nienajlepszej techniki, ale dzięki świetnym warunkom fizycznym zaliczył 20 goli i 9 asyst w lidze. Niewiele ustępował mu Lewandowski (16 i 7) i Błaszczykowski (8 i 14). Świetny sezon zaliczył szykowany na rezerwę Maicon (6 goli, średnia 7,51), a w końcówce wypalił fatalny początkowo Kakuta (7 i 5).
Sezon okazał się spacerkiem (9 pkt. przewagi nad drugim miejscem), a efektowność gry i liczba strzelonych bramek (81 - aż o 26 więcej niż w poprzednim sezonie) udowodniły przewagę taktyki z dwoma napadziorami. Bardzo dobrze szło mi też w LM, gdzie odpadłem dopiero w ćwierćfinale po nierównym boju z Barceloną.
Sezon 2012/2013 czas zacząć :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz