poniedziałek, 13 czerwca 2011

Wiedźmin 2 - do ideału jednak daleko

Wiedźmin 2 ukończony. Przejście gry zajęło mi mniej więcej 30 godzin (Raptr pokazuje 33, ale powiedzmy, że te 3 godziny, to był ekran menu), godzin mile spędzonych, bawiłem się bardzo dobrze, ale...

Recenzji podkreślających zalety i wyjątkowość Wieśka jest w sieci multum i faktycznie większość nie mija się z prawdą - gra jest śliczna, nieliniowość bardzo odczuwalna, konsekwencje wyborów gracza znakomicie przedstawione, postaci wielowymiarowe, a dialogi momentami wymiatają. Kontrowersje wzbudza system walki, choć akurat mi się podobał, przynajmniej na poziomie idei. Diabeł jednak tkwi w szczegółach.


Żadna gra nie jest perfekcyjna w każdym aspekcie, a wszelkie techniczne niedoróbki szczególnie mocno dotykają erpegi, które często w wersji 1.0 są praktycznie niegrywalne (vide kultowe Fallout 2, czy Arcanum) - zazwyczaj są to jednak typowe bugi, szybko eliminowane. Jeśli gra spełnia marzenia każdego fana RPG, oferując ciekawy świat, scenariusz i wolność, gracze są w stanie na wiele rzeczy przymknąć oko - nie zrazi ich brzydka grafika czy ułomności interfejsu (choćby świetny Fallout: New Vegas), przynajmniej dopóki nie są one na tyle tragiczne, by psuć odbiór mistrzowskiej esencji gry. Niestety z Wiedźminem 2 tak dobrze nie jest. Liczba rozwiązań upierdliwych i często złych już na poziomie koncepcyjnym jest bardzo duża i wpływa na ogólny odbiór gry. Najgorsze jednak jest to, że poważnych błędów nie uniknięto także w tych sferach, które decydują, czy dany role-play jest świetny, czy też jedynie bardzo dobry.

Co mnie wkurzało?

  • Nierówny poziom trudności.

O dającym ostro po dupie nawet dość doświadczonym graczom początku gry rozpisują się wszyscy. Osobiście nie mam nic przeciwko dużemu poziomowi trudności, tym bardziej, że Wiesiek nie zniechęca i ma się chęć próbować ponownie, aż do skutku. Potem (gdzieś od powiedzmy 10 levelu postaci) zresztą jest znacznie łatwiej, choć do samego końca gry co jakiś czas pojawiają się potyczki mogące sprawić spore trudności. Tutaj większych zastrzeżeń nie mam. Problem w tym, że ta początkowa trudność wynika ze złego balansu umiejętności. Nie wiem co za kretyn wymyślił, że Wiedźmin nie potrafi na starcie w ogóle blokować. Do tego rządzące w jedynce (i w dwójce w sumie w późniejszych etapach także) znaki Aard i Igni są tak w swej podstawowej wersji beznadziejne, że ich używanie właściwie mija się z celem.


  • Blokowanie ciosów.

Powiązanie blokowania z wigorem sprawia, że umiejętność ta staje się przydatna dopiero w samej końcówce, kiedy liczba  punktów wigoru, czas jego odnawiania oraz redukcja obrażeń przy bloku są mocno rozwinięte. Wcześniej próba blokowania w czasie walki z grupą przeciwników jest równoznaczna z szybkim zgonem - wrogowie napierniczają z każdej strony raz za razem (co akurat jest super, nic mnie tak nie wkurza jak kolejkowanie uderzeń w takiej sytuacji - vide Assassin's Creed, czy Gothic 3), wigor znika błyskawicznie i po kilku sekundach Geraltowi zastaje z pleców krwawa miazga, a gracz ogląda mega wkurwiający ekran pośmiertny. W ten sposób gra wymusza dość idiotyczną taktykę ciągłych uników i turlania się po całej dostępnej powierzchni, połączonego z szybkimi atakami na oponentów, którzy w pogoni za nami odłączyli się od grupy. Kurde no, przecież to Geralt, mistrz miecza, a nie cyrkowy akrobata, który spieprza przed każdą zgrają, rzucając w nią petardami, albo traktując Znakiem. Ja chcę wejść w tę zgraję, parować, kontrować, bić i ucinać łby.

  • Picie mikstur

Miksturki pełnią w Wiedźminie bardzo istotną rolę. Każda trudniejsza walką właściwie wymaga wcześniejszego nakoksowania Geralta przynajmniej Jaskółką. Skoro pić należy często i gęsto, nie rozumiem w ogóle decyzji, że jest to możliwe wyłącznie w trybie medytacji. Widząc po raz setny, jak Geralt pije, wyrzuca flaszeczkę i ociężale ociera czoło, wielokrotnie odruchowo naciskałem Escape chcąc przerwać tę cholerną, powolną animację. No nie kumam, czemu olej na miecz, czy nawet usprawnienie zbroi można nałożyć w trybie ekwipunku za pomocą 2 kliknięć, a wypicie każdego specyfiku to niekończący się rytuał. Przyczepić się też można do użyteczności niektórych mikstur, których potężny efekt równoważony jest tak wielkimi minusami (po kiego mi mega regeneracja żywotności, jak zadaję obrażenia 60% mniejsze?), że ich przydatność jest praktycznie żadna.


  • Udźwig Geralta

Nie wytrzymałem. Po kilku godzinach, w czasie których non stop widziałem widziałem info o przeciążeniu Wiedźmina wgrałem moda zwiększającego maksymalny udźwig z 250 do 500 czegoś tam. Po prostu ciężar części składników alchemiczno-rzemeślniczych jest tak wielki, że gracz zapcha ekwipunek już w połowie I aktu, nie niosąc ze sobą żadnych mieczy/pancerzy itd. Kolejny problem z balansem...

  • Balans broni i zbroi

Oczywiście porównując z jedynką jest bardzo dobrze - mieczy i zbroi jest sporo, mają dużo różnych bonusów etc. Ktoś jednak pokpił sprawę i największą różnorodność zaimplementował w najsilniejszych broniach i pancerzach, dostępnych jedynie w III akcie, który na dobrą sprawę da się przejść w godzinę, odbywając po drodze 2 większe potyczki. Nawet robiąc wszystkie questy, akt ten nie powinien zająć graczowi więcej niż 3 godziny. Po cholerę więc kuszą tak fajnymi zabawkami, skoro nijak nie ma kiedy ich wykorzystać?

  • Projekt lokacji z III aktu

Już wcześniejsze lokacje są tak naprawdę mozaiką tuneli, tam jednak to nie przeszkadza, bo chodzi się przyjemnie, a widoki są przednie. III akt natomiast to obraz nędzy i rozpaczy. Szukanie drogi pośród tych ruin doprowadzało mnie do nerwicy. Tak fatalnie skonstruowanej mapy nie widziałem od lat. Do tego jest po prostu brzydko. W tej lokalizacji (nie spoiluję z nazwą) najbardziej pokpiono też optymalizację i chodzi wyraźnie gorzej niż wcześniejsze, choć wygląda na znacznie mniej wymagającą.


  • Niereagujący Geralt

Po zdefiniowaniu sobie każdego Znaku pod osobnym klawiszem (z wykorzystaniem dodatkowych przycisków myszki), moja skuteczność i różnorodność taktyk znacznie wzrosła - świetna sprawa. Niestety w takiej sytuacji bardzo często (nawet kilka razy w trakcie dłuższej walki) zdarzało się, że po uderzeniu przeciwnika mieczem chciałem walnąć go Aardem, a Geralt mimo pełnego paska wigoru stał jak słup. Próba rzucenia innych znaków też nie wywoływała reakcji. Działo się to tylko w bardzo bliskiej odległości od wroga. Dopiero przeturlanie się przywracało sytuację do normy. Jak pisałem - gra jest trudna i przez takie hece nie raz dostałem po łbie w wygranym już pojedynku.

  • Uwielbienie dla wrzucania gracza w niezapowiedzianą serię walk

Tu nic nie można zaplanować - gra może znienacka postawić przed  nami całą watahę przeciwników w  bezpiecznej dotychczas okolicy. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie to, że rozpoczęcie walki wyklucza możliwość zasejwowania, no i nie mamy szansy wychlania eliksiru, który często może decydować, czy z daną walką będziemy się męczyć 2 czy 15 minut. Są autosave'y, ale mam wrażenie, że o ich miejscu decydowały różne osoby - czasem są bardzo logicznie rozmieszczone, innym razem totalnie bez sensu, albo nie ma ich wcale. Generalnie grę powinno się przechodzić na nieustającym miksturowym rauszu, z wciskanym co 30 sekund klawiszem F5.


  • Rozwiązanie ekwipunku/ekranów handlu etc.

To chyba pierwszy erpeg, w którym nie da rady przełączać się między ekranami ekwipunku, charakterystyki postaci, dziennika, mapy etc. Zawsze żeby wejść w któryś z nich, należy najpierw "wrócić do gry" z poprzedniego. To samo z ekranami craftingu i handlu - wchodzimy w dialog z kowalem, włączamy ekran tworzenia przedmiotów, widać że brakuje jakiegoś składnika, więc chcemy sprawdzić, czy kowal ma go na stanie - w każdej normalnej grze da się to zrobić bez wychodzenia z "dialogu". W każdej, ale nie w Wiedźminie - tu nie dość, że nie można cofnąć sprzedaży i przypadkowe kliknięcie na własnym itemie w czasie handlu powoduje, że się poszedł kochać, to jeszcze przełączenie między handlem, rzemiosłem czy dialogiem wymusza konieczność całkowitego zamknięcia konwersacji i rozpoczęcia jej ponownie. No ludzie, tak się nie robi.

Sam ekwipunek to po chwili grania burdel totalny. Choć przedmioty są ładnie podzielone według przeznaczenia, to nie da rady ich szeregować. I tak w krótkim czasie mamy milion składników alchemicznych, których przeglądanie (choćby pod kątem wagi), to udręka.

Jeżeli dajmy na to nasz miecz ma 10 bonusów, to nie zobaczymy ich od razu - okno na to przewidziane jest za małe i trzeba czekać aż autoscrolling zjedzie na sam dół. A że dla lepszych broni, czy bardziej złożonych schematów rzemieślniczych zjeżdża 15 sekund, to łatwo przeliczyć, że każdorazowe przejrzenie oferty handlarza może spokojnie zająć kilka upierdliwych minut. Aż strach myśleć co będzie w wersjach konsolowych, gdzie wrzucą czcionki jak stodoły...

  • Krótkość gry

Wiedźmin 2 jest znacznie mniej rozbudowany od poprzednika. Mamy tu tak naprawdę 2 duże akty (I i II) + rozbudowany prolog i króciutki akt III. Do tego akt III jest tak silnie nakierowany na główny wątek, że wykonywanie questów pobocznych (których jest zresztą malutko) wydaje się wręcz sprzeczne z tempem całej opowieści i musiałem się do nich zmuszać. Samo zakończenie mi się podobało, ale brakuje tu takiego opadu szczęki, jak po końcówce jedynki. Zawodzi też pozbawiona celu animacja po napisach końcowych, mogli sobie ją darować.

  • Ekran po śmierci

Wisienka na koniec - najpierw 5 sekundowa animacja śmierci Geralta, a potem responsywny dopiero po kilku sekundach ekran z pytaniem, czy chcemy wznawiać grę. Tiaa, w grze gdzie do jednej walki podchodzi się czasem 25 razy zrobili jeden z najbardziej irytujących ekranów śmierci. W sumie zawsze mogło być gorzej, np. obowiązkowe wyjście do menu, albo jeszcze lepiej - od razu do pulpitu...

  • Podsumowując

No dobra, ponarzekałem, wylałem masę żali, ale niestety Witcher 2 nie do końca jest tak dobry, jak chciałbym żeby był. Ba, jest gorszy od poprzednika, choć w wielu elementach wyprzedza go o lata świetlne. O ile jednak uczucie towarzyszące mi ukończeniu jedynki pamiętam po 4 latach, tak w przypadku Wiedźmina 2 niestety mi to nie grozi.

Żeby była jasność - to bardzo dobra gra, wyrazista, wciągająca, nieliniowa i dorosła. Ale niestety fabularnie już tak nie zmiata jak Wiedźmin 1 i nigdy nie zrozumiem, co stało za decyzją o przyjęciu takiego kształtu powyższych rozwiązań - na pewno nie chęć zwiększenia miodności gry.

Choć Wiedźmin 2 to czołówka gatunku ostatnich lat, to w moim prywatnym rankingu dużo wyżej stawiam Fallouta: New Vegas - grę brzydszą, z gorszymi dialogami i postaciami, również upierdliwym ekwipunkiem, ale dorównującą Wiedźmakowi nieliniowością i przebijającą go w każdym innym aspekcie.

Moja ocena:
8,5/10

No i wyszło na to, że moje obawy o ocenę Wiedźmina na Metacritic były niepotrzebne - gra wydaje mi się przeceniona przez wiele renomowanych serwisów.

3 komentarze:

  1. super tekst, ciekawe uwagi, lekkie pióro, marnujesz się jednym słowem na tym zadupiastym blogu, szukaj pracy w jakimś piśmie growym ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Dzięki za pochwały :) Blog zadupiasty, ale w sumie taki ma być.

    Kiedyś prowadziłem przez dłuższy okres czasu blog z recenzjami filmowymi - Prosto z ekranu: http://prostozekranu.blogspot.com/ i po jakimś czasie pojawiło się kilka interesujących propozycji. Moje recki można było czytać w kilku miejscach, byłem nawet na 3. miejscu recenzentów na filmwebie :) Ale pojawiło się dziecko, a że pisanina zawsze była jedynie hobby, to z braku czasu musiałem odłożyć je na półkę. Niestety dzień jest za krótki na pracę, rodzinę, granie, filmy i jeszcze pisanie. Chyba, żeby z pisania uczynić sposób na życie, ale w tym zawodzie kasa niestety jest delikatnie mówiąc średnia ;) Na ten moment wystarczy mi, że kilkadziesiąt osób doda bloga do RSS-a :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odnośnie do mikstur. Nie wiem czy wiesz, ale negatywne efekty wypicia np. Kota (-10% do obrażeń) można zlikwidować pijąć Gawron (+10% do obrażeń) i tak jest z wieloma miksturami...
    Poza tym picie mikstur jest w trybie medytacji jest bardzo dobre, ponieważ w książkach Wiedźmin przygotowywał się do walki z potworami a nie pił eliksiry w trakcie walki.

    OdpowiedzUsuń